Niemiecka szkoła mnie zdziwiła.
Kiedy przed laty po raz pierwszy przekroczyłam jej progi z okazji rozpoczęcia obowiązku szkolnego przez znajome dziecko, poczułam zgrzyt. Nic mi tu nie grało. Dzieci nie przyszły na galowo. Ba! Niektóre wyglądały, jakby zwiały z placu zabaw. Akademii też nie było. Żadnego sztandaru szkoły, pieśni szkoły, żadnych oficjalnych przemówień, pasowania na ucznia... NIC.